Bardzo ciekawa wyprawa. Dojazd do Wierchowiny gdzie spędziliśmy pierwszą noc (nie licząc dworca w Przemyślu) przebiegł spokojnie, noc również przespaliśmy bez większych niespodzianek, poza porannym deszczem, który skutecznie powstrzymał nas od wychodzenia z namiotów. Na szczęście kiedy zebraliśmy się w końcu do zwijania obozu, przestało padać i mogliśmy dojechać marszrutkami w okolice Bystrycy, skąd udaliśmy się do chaty u Kuby.

Następnego dnia postanowiliśmy zaatakować na ciężko Popa Iwana, rozbijając obóz w okolicy ruin polskiego schroniska. Niestety ulewny deszcz i silny wiatr zmusiły nas do rozbicia obozu wcześniej, w dość trudnych warunkach. Tej nocy nie mogliśmy zaliczyć do spokojnych. Jeden namiot nie wytrzymał naporu wiatru i złożył się, na dodatek pogoda nie ustępowała i całą noc wiało i padało.

Rano 6 osób zdecydowało się ewakuować do miasta, natomiast ja, Krzyś i Aga postanowiliśmy poczekać na polepszenie pogody. Niestety po ponad 20 godzinach spędzonych w namiocie miotanym wichurą i deszczem również zdecydowaliśmy się złożyć obóz i uciekać do miasta – Dzembroni. Noc spędziliśmy u pani Paraskiej, gdzie przynajmniej w pewnym stopniu mogliśmy wysuszyć przemoczone doszczętnie ubrania.

Następny dzień nie przyniósł poprawy pogody, więc zdecydowaliśmy się znaleźć nocleg i zaatakować ponownie Popa, tym razem „na lekko”. Niestety kolejny raz pogoda dała się we znaki i Pop nie został zdobyty.

Dwie nieudane próby dość mocno popsuły nam humory, przez co morale spadły i odpuściliśmy atakowania Popa Iwana. Następnego dnia ruszyliśmy więc do miasta Bystrec, gdzie w końcu dopisała pogoda i mogliśmy spędzić bardzo miły wieczór przy ognisku, spokojną noc i gorący poranek.

Słońce bardzo poprawiło nastrój większości ekipy, przez co ciężko nam się było zebrać ze słonecznej polany, ale po długim pakowaniu ruszyliśmy w drogę. Po parogodzinnym marszu rozbiliśmy kolejny obóz, zapaliliśmy ognisko i w takim stylu pożegnaliśmy Czarnohorę.

Kolejnego dnia rozpoczęliśmy dwudniowy, męczący powrót do domu przez Worochtę, Iwano-Frankiwsk, Lwów, Przemyśl.

Wrócimy!