Nadeszła pora kończyć nasze wakacje. Rano zebraliśmy się z kempingu, ale zamiast prosto w stronę domu postanowiliśmy pojeździć jeszcze parę dni. Z Porto Sant’Elpidio postanowiliśmy odwiedzić Toskanię. Wcześniej jednak przejechaliśmy przez San Marino i muszę przyznać, że jest to naprawdę piękny kraj. Niby Włochy, a jednak klimat jakiś inny. No i te skały, coś niesamowitego.
Z San Marino ruszyliśmy w stronę Toskanii. Szczególną uwagę skierowaliśmy tego dnia na Arezzo i Montepulciano, a naszym celem stała się Siena. Niestety spora część trasy biegła autostradami i momentami było dość nudnawo.
W Sienie doszliśmy do wniosku, że chociaż planowaliśmy trochę dłuższą trasę, to temperatury 36-39 stopni naprawdę nas zmęczyły i postanowiliśmy skończyć trochę wcześniej. W takiej temperaturze nawet wiatr nie pomaga i jadąc czujemy się jakby smagało nas powietrze wprost z sauny.
W Sienie znaleźliśmy fajny domek na kempingu, z którego autobusem podjechaliśmy wieczorem do starego miasta i trochę pozwiedzaliśmy. Ależ te Włoskie stare miasta są niesamowite…