Frini ➔ Meteory ➔ Weria ➔ Saloniki

Jeden dzień spędziliśmy na Lefkadzie. Trochę poleżeliśmy na plaży (Κavalikefta), popływaliśmy, dokończyłem książkę, a dzień zakończyliśmy suvlakiem.

Następnego dnia z samego rana wskoczyliśmy na motor i ruszyliśmy w stronę Meteorów. Droga bardzo nas zaskoczyła, ależ krajobraz górski jest w tej Grecji. Kompletnie się tego nie spodziewałem. Wszyscy mówią o plażach, a to co dzisiaj zobaczyliśmy i przejechaliśmy totalnie mnie zaskoczyło. Chodzi szczególnie o drogę w górach Athamanika (Tzoumerka), fragment między Artą (Arta), Vourgareli a Trikali. Coś pięknego.

Zaraz po zjechaniu z górskiej drogi dotarliśmy do Meteorów – prawosławnych klasztorów wybudowanych na pionowych skałach. Zatrzymaliśmy się na paru punktach widokowych porobić zdjęcia i popodziwiać widoki. Naprawdę niebywale jak zostało to wszystko zbudowane.

Dzisiaj zaplanowaliśmy dość intensywny dzień i kolejnym punktem była Weria (czyli Berea). Po drodze zaliczyłem już drugą osę na tym wyjeździe. I to dokładnie w to samo miejsce tej samej ręki… Na pocieszenie tym razem zdążyła mnie użądlić tylko raz. Nie przeszkodziło to w dalszej drodze i po jakimś czasie zameldowaliśmy się w Berei. Tam zatrzymaliśmy się przy schodach apostoła Pawła, gdzie niby przemawiał do berejczyków. Fajna ciekawostka.

Następnie ruszyliśmy śladami Pawła i udaliśmy się prosto do Salonik. Udało się tam zjeść chyba najlepsze suvlaki w życiu, ale na przejazd przez samo miasto brakło już czasu. Może jutro uda się zobaczyć centrum zanim ruszymy w stronę Macedonii.

Mapa